poniedziałek, 29 lutego 2016

Liebster Blog Awards...

... czy jak to się tam pisało.

Siedzę tak od kilku dni i myślę.
"Chcę napisać posta na Alicjonadzie. Ale o czym?".
No i wchodzę na blog (cordelie.blogspot.com) a tu Julson ma dla mnie nowe zlecenie: nominacja! No to super, bo właśnie mi się chcę odpowiedzieć na jakieś pytania. I pisać posta. Także lecimy.


1. Jaka jest Twoja ulubiona piosenka (nie uwzględniam odpowiedzi "dużo ich" lub "nie mam" B))?

No żem ja mamżem dużo żem tego żem ja mam (taką odp. chyba uwzględniasz B)).
Nie no, tak na poważnie nie mogę dać jednej. Wybiorę TRZY najfajniejsze, co będzie wymagało dużego wysiłku. Resztę możecie poznać w 20 piosenek TAG gdzieś w archiwum mego blogasa.





2. Co by przedstawiał twój tatuaż (no, chyba że nie masz zamiaru się tatuować, to ok)?

Mimo buntów mojego taty, tatuaż będę mieć. I to nie byle jaki! Najpierw myślałam, żeby jakiś mniejszy, w ukryciu (na tyłku?), ale ostatnio stwierdziłam, że czemu nie?! Jakąś większą dziarę se strzelę, no bo raz się żyje. Tyle że nie wiem jeszcze, co by to miało być... pewnie abstrakcyjna abstrakcja natchniewająca mnie weną i melancholią bądź coś, co mi będzie o czymś przypominać. 
ALBO ZNAK HOMUNKULUSÓW

3. Bez czego bezwzględnie nie ruszysz się z domu?

Yyy. Rozumiem, że nie mogę odpowiedzieć, że ciuchów. Ale tak ogólnie... nie wiem, raczej nie muszę mieć przy sobie komórki 24 h na dobę. Także no... nie ma takiego czegoś.

4. Musisz zrezygnować z muzyki/telewizji/komputera/telefonu. Jaki jest twój wybór (i nie ma, że jak wybierzesz brak tv to będziesz mieć telewizję w telefonie, tak ogólnie)?

Wybrałabym telewizję, bo nie oglądam tam aktualnie nic oprócz debilnych idiotyzmów dla amerykańskich nastolatków na Disney Channel i Nickelodeon i Pingwinów z Madagaskaru, czasami MLP (XD) i Miraculum: pietrenka i czarny koteł (przekształcanie tytułów takie spoko). 

5. Jaki jest twój ulubiony smak lodów?

Wanilia/czekolada. 

6. Na jaką fasolkę wszystkich smaków absolutnie nie chcesz trafić?

ZGNIŁE JAJKO.
Jadłam kiedyś z siostrą te Bertie Botty i myślałam, że zwymiotuję. Od razu umyłam zęby i wyplułam tę zgniliznę, bo serio to było najgorsze doświadczenie w moim życiu.

7. Jaka jest twoja ulubiona książka?

Eee. :C Kurna. To już cios poniżej pasa.
- Harry Pottery wszystkie
- Trylogia Czasu, wszystkie części
- Dary Anioła (trzecia i piąta część)
- Dziedzictwo Mroku
- Wszystkie Kaczory Donaldy
Dobra, nie mogę się rozpędzać. Tylko się nie rozpędzaj. 
Dobrze, że to nie było pytanie o anime.

8. Kto jest twoim wzorem do naśladowania?

Mój tata i taka jedna z mojej klasy, choć może po prostu ją lubię.

9. Twoje motto?

Nie mam, niestety moje życie nie jest podporządkowane żadnemu kodeksowi moralnemu ani niczemu innemu. A chciałabym mieć jakieś.
Fajny był taki tekst Gandalfa, że prawdziwe dobro to ta codzienność, szczęśliwe życie itd., ale nie potrafię teraz przytoczyć.

10. Wolisz mieć moc latania, czy moc bycia niewidzialnym?

Jeju. Nie. Niewidzialność byłaby suuuper. I bardziej praktyczna. Ale o lataniu marzę od wielu lat... ale myślę, że na latanie przyjdzie czas po śmierci (co ja gadam), dlatego niewidzialność. Może podglądanie ludzi jest głupie, ale sprawiałoby dużo frajdy, nie? Hi hi

11. Jakie Insygnium wybierasz (Czarna Różdżka, Kamień Wskrzeszenia, Peleryna Niewidka)?

Peleryna. Albo Kamień... nie, bo on posiadał jakiś defekt. Peleryna.

To tyle na dziś! Fenks for atenszyn

A w ogóle dzisiaj 29 lutego, ma ktoś urodziny? Hihi, imieniny ma Antoni, Oswald i Roman. Fajnie tak się wolniej starzeć, jeden rok co 4 lata, nie? XD

~Alczens.

P.S. Wybaczcie brak nominacji - nikogo nie nominuję ze względu na godzinę. Za niedługo będę się kłaść, przepraszam, ale nie mam siły wysilać się nad pytaniami! (Tak, chodzę spać o 22:00 T_T)

piątek, 19 lutego 2016

Co kolekcjonuję?

Witam Was po 16 dniach! Ponad dwa tygodnie nie pisałam i źle mi z tym. Postanowiłam w końcu wziąć się za jakiś post. Powodem braku wpisów jest przede wszystkim lenistwo, brak chęci i... no, to wszystko. Właściwie nawet jakieś tam chęci były. Ale leń, który we mnie żyje, jest silniejszy od ducha pasji. Bardzo wkurzające.

Najchętniej pisałabym bo tydzień regularnie, bo bardzo to lubię - ale czasami brakuje mi pomysłów. Nie będę pisać na siłę, ale jeśli będę miała ochotę, a bez idei, to wezmę sobie jakiś TAG i odpowiem na pytania w nim zawarte - możecie to nazywać pójściem na łatwiznę, ale ja tam lubię zarówno czytać jak i wykonywać TAGi. Dlatego szykujcie się na więcej postów w najbliższym czasie!

Przechodząc do treści posta - postanowiłam opisać 3 rzeczy, które aktualnie kolekcjonuję. Chyba mało osób o nich wie, bo tak naprawdę tylko ja sobie w mózgu ustaliłam, że je zbieram. Nie jestem zapaloną kolekcjonerką ani nic - ale lubię dostać bądź kupić od czasu do czasu coś z tych kategorii.


  • Naszyjniki.

Nie mam pojęcia, jak to zabrzmi - Alicjonada POD ŻADNYM POZOREM nie jest blogiem z modą ani nic z tych rzeczy. Ja nawet Top Model nie oglądałam! Naszyjniki po prostu są spoko i noszę je bardzo często. Pomimo, że moja kolekcja liczy baaardzo mało sztuk. Jeden ostatnio rozwaliłam, nad czym ubolewam, bo był to mój ulubiony... taki smok. Fajny smok.


Ten ostatni od lewej zakładam tylko na speszyl okazje. Resztę na co dzień w school, to mój casual style (hihi jestem taką świetną modową blogerką, używam takich profeszynal określeń).


  • Płyty.
No i to jest super kolekcja licząca sobie 5 płyt! (Hola hola nie szalej tak z tym szpanem)
Nie będę się nad nimi rozpływać, ale w przyszłości planuję pobić mojego tatę (mój tatusiek ma chyba z miliard płyt...). A jaszczurka jest świetnym ozdobnikiem



  • Komiksy.
Dobra, nie myślcie sobie, że to jakieś Marvele czy inne klasyki. To po prostu komiksy Kaczora Donalda. Tak. Kaczora Donalda.
To, co teraz zobaczycie, to 1/50 mojej kolekcji. Moja szafa pęka. Ja się trochę boję tej obsesji. Może i to dla małych chłopaczków, a nie dla dużych dziewczynek. Ale ja potrzebuję się odmóżdżyć.

(Ach mój piękny różowy kocyk)

Przypomnę na końcu, że NIE BAWIĘ SIĘ W OBSERWACJĘ ZA OBSERWACJĘ, bo w ostatnim poście pojawiło się kilka dam proszących o obs za obs mimo upomnienia napisanego Caps Lockiem. 

No to na tyle na dzisiaj, chyba w ten weekend coś jeszcze się pojawi, ale niczego nie obiecuję! Lecę buszować po blogspocie. 
W ogóle wiecie, ile ja ostatnio jem? Więcej niż przeciętny dorosły mężczyzna. 
A wy? Kolekcjonujecie coś? 

~Alczens.

//ZAPRASZAM Was także serdecznie TUTAJ, czyli na blog ~Zwykła dziewczyna, na której to blogu odbywa się aktualnie konkurs z okazji 200 czytelników (gratuluję!) i zachęcam do wzięcia udziału!\\

środa, 3 lutego 2016

KONCERT IMAGINE DRAGONS!

UWAGA UWAGA W dniu 2 lutego w godzinach 19-22:18 odbył się najlepszy koncert na świecie. A marzenia się spełniają. Jak najbardziej.

JEZUS MARIAAA

(Podebrane z neta)

Jechaliśmy z przyjaciółką, siostrą, tatą i tatą przyjaciółki dwie godziny, nawet więcej, prawie trzy - z Poznania do Łodzi. W aucie podjarka niesamowita, łał, ID, nasz ulubiony zespół, na żywo!! Kiedy szliśmy na Atlas Arenę, halę sportową, na której odbywał się koncert, wszystkie bloki, śmieci, brudy dookoła wydawały mi się piękne. Wszystko było piękne! Byłam w euforii.

Po wejściu na halę oszołomiła mnie jej wielkość. Światła, muzyka, tysiące ludzi. Mieliśmy szczęście kupić bilety na Golden Circle, czyli miejscówkę przed sceną! (dodam jeszcze, że to był mój pierwszy poważny koncert w życiu)
Na początku z prawie 30 minutami spóźnienia jako support zagrał LemOn. Już wtedy poraziła mnie perkusja i niesamowite basy, przenikające moje ciało do szpiku kości. Normalnie czułam, jak mostek i płuca drgają i wibrują; myślałam, że zemdleję. Dźwięk był wspaniały, niestety na wszelkich wideach z koncertu ciężko uchwycić piękni muzyki granej na żywo o takiej głośności. Tak czy inaczej, znałam dwie piosenki i już wtedy dobrze się bawiłam, a LemOn miał bardzo fajne wdzianko.

A potem się zaczęło (20:45).

(zdjęcie mojego wykonania. Nasza perspektywa. - TAK BLISKO!)

No i prawie umarłam. Istniała tylko scena, ID (Dan był taki żywy i bliski!) i masa ludzi, w którą ja się zaliczałam; ludzi, z którymi poczułam niesamowitą jedność. Wszyscy jednocześnie klaskaliśmy, machaliśmy rękoma, krzyczeliśmy... nigdy się tak nie darłam. Śpiewałam każdą piosenkę, nawet jeśli nie do końca znałam tekst, na tym koncercie poznawałam. Magia. Po prostu magia.
Kiedy wyszłam, miałam niezłą chrypkę. Na szczęście szybko minęła.

(Ja hepi)

Chyba dotąd nie wiedziałam, co to znaczy euforia. Pamiętajcie - MARZENIA SIĘ SPEŁNIAJĄ! W moim przypadku wypełnienie największego marzenia w życiu wymagało oporu (rodzice... pamiętajcie, drogie dzieci - dobre oceny są świetnym argumentem) i pewności. To było tak: "Ej, Imagine Dragons grają w Polsce..." "Jedziemy. Koniec kropka, nie ma innej opcji". No i pojechaliśmy. Cud, dla mnie to jest cud.

(Zdjęcie podebrane z fejsa)
 
Na długo nie będę mogła się po tym otrząsnąć.
Jeśli chodzi o gorsze sprawy - na koncercie był oczywiście straszny hałas. Po godzinie w moich uszach niebezpiecznie szumiało, gdy ludzie piszczeli, tak, że przestraszyłam się, że bębenki mi pękły. Na szczęście, jak mi potem wyjaśniła moja mądra przyjaciółka, one zatykały się, czując niebezpieczeństwo tak głośnych dźwięków. Wyszłam z koncertu cało.
No i zmęczenie. Ale nie obchodziło mnie ono.
Jak wyszłam, ciągle powtarzałam tylko Jezus Maria, oszołomienie taaakie wielkie.

(Zdjęcie mojego autorstwa, na końcu zaśpiewali The Fall i z sufitu poleciały serpentyny. Kilka ukradłam hihi)

Nagrałam sporo filmów, w weekend Wam jeszcze pokażę. A na razie pamiętajcie - walczcie o marzenia!

Potem, podczas powrotu do domu, zawitaliśmy do McDonalda. Zamówiłam kręcone frytki i nuggetsy, jeśli kogoś to obchodzi. Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie i do zoba w weekend!

NAJLEPSZY DZIEŃ NA ŚWIECIE!!!

~Spełniony Alczens.

EDIT 07.02 
Niestety, ale żadnych filmów nie jestem w stanie przesłać - Samsung Kies robi bunt. Zapewne w przyszłym tygodniu wprowadzę tu kolejny EDIT, w którym będą filmy. Albo i nie. Zobaczymy xD