piątek, 29 stycznia 2016

Wyjazd do Brunowa.

No hej!
Tak jak już napisałam w poprzednim poście, wyjechałam na 5 dni w góry, a mianowicie do Pałacu Brunów nieopodal Lwówka Śląskiego. Jeszcze nigdy nie spałam w tak książęcych klimatach, chyba jeden z bardziej luksusowych hotelów w których dotychczas byłam. W każdy dzień trzeba było trochę pochodzić po górach. Śniegu było straaasznie dużo! Na jednej z wycieczek jeszcze była pod nim woda, więc moje skarpetki przeżyły (właściwie to nie przeżyły) potop. Mokro, śnieżnie, mgliście, ale bardzo ładnie i oczywiście z rodzinką zawsze raźniej! Pogoda nie każdego dnia sprzyjała, czasami padał deszcz i nie chciało się ruszyć z hotelu. Mimo wszystko, wyjazd uważam za jak najbardziej udany.

Kawałek naszego pokoju. #wysoki_sufit

Nasz pałacyk.


Na jednej z wycieczek. Zima daje w kość.

Gorąca czekolada w schronisku.

Herbata Japan Classic w Kuźni - wyśmienitej restauracji.

Anegdotka w karcie menu rodem z teleexpresu.




Bażant w trawie. Nic nie widać.

Widoki.

Wnętrze zamku Czocha:






Widoki z wieży zamku Czocha:



Schody podczas wspinaczki na wieżę zamku Czocha:




Zamek Czocha:



A tu taki ludzioł stał na terenie zamku Czocha:



Wodospad (blisko Szklarskiej Poręby, na Szrenicy).

Do zobaczenia w następnym poście!

~Alczens.

czwartek, 21 stycznia 2016

Recenzja płyty "That's the spirit".

Cześć, dzisiaj bez większych wstępów. Powiem tylko, że w sobotę jadę na 5 dni w góry, bo u mnie ferie od piątku i korzystamy! A drugiego lutego koncert Imagine Dragons w Łodzi. Nie mogę się doczekać! Co prawda wtedy już nie ferie, ale tym lepiej, bo szkołę opuszczę, hyhy. Ktoś z Was jedzie?


Dzisiaj po swojemu zrecenzuję album "That's The Spirit" zespołu BRING ME THE HORIZON, który uwielbiam (może za wyjątkiem niektórych piosenek antyreligijnych) i kocham. Gatunek: deathcore, metalcore.
Nie wiem w sumie, czy istnieje coś takiego jak recenzowanie płyt - zresztą, to będzie bardzo subiektywna i nieprofesjonalna opinia. Nawet nie wiem, czy opinia, po prostu se o tym pogadam.

Spotkałam się z wieloma komentarzami na temat płyty, że to już nie to samo BMTH, że jest gorszy, bla bla bla. A mi się on bardzo podoba. To w sumie moja jedyna płyta Bring Me The Horizon, ale słuchałam utworów z innych albumów i doprawdy That's The Spirit wygrywa, przynajmniej w mojej opinii. 

Dostałam płytę na święta. Po otworzeniu napotykamy abstrakcyjne, że tak to nazwę, malowidło.


Po lewej symbol albumu - ociekająca parasolka.

Utwory na płycie:
  1. Doomed.
  2. Happy Song.
  3. Throne.
  4. True Friends.
  5. Follow You.
  6. What You Need.
  7. Avalanche.
  8. Run.
  9. Drown.
  10. Blasphemy.
  11. Oh no.
Moim zdaniem nie jest to zbyt wiele, gdyż np. na płytach Imagine Dragons znalazło się 18-20 piosenek. Byłam nieco zawiedziona tą ilością, ale może jestem trochę zbyt wybredna.
W każdym razie, każdy z nich jest boski i genialny.

"Omówię" teraz kilka z nich.

DOOMED

"The world's a funeral, a room of ghosts.
No hint of movement, no sign of pulse".

Zdecydowanie superaśna. Najbardziej lubię moment "So leave a light on, I'm coming home, it's getting darker, but I'll carry on" - UWIELBIAM, jak piosenkarz to śpiewa. Nawet nie wiem, czemu. Po prostu kocham ten moment.
Mimo tych dziwnych dźwięków na początku, utwór brzmi jak krzyczenie prosto z głębi serca, mocny i mroczny. 


HAPPY SONG

"Don't wake us up
We'd rather just keep dreaming
Cause the nightmares in our heads are bad enough"

Była to druga piosenka BMTH, którą poznałam. 
Trochę przekleństw, mocne brzmienie. Ulubiony moment mniej więcej pod koniec, kiedy pan piosenkarz śpiewa "A little f**king louder", a potem "That's the spirit". Taki screaming, wrrau.
Definitywnie kocham.


THRONE

"So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back 
Leader of the whole pack"

Zdaje się, że najbardziej znana z wszystkich piosenek na tej płycie. Często słyszę ją na rock radiu, którego słucham bardzo często. Trochę mi się już przejadła, pomimo wszystko jest świetna.


TRUE FRIENDS

"True friends stab you in the front"

Kocham, uwielbiam, łaa! Pierwsza piosenka, którą odsłuchałam. Zakochałam się i do widzenia, codzienne słuchanie, tekst znam na pamięć prawie że. 


FOLLOW YOU

"I will follow you, cos' I'm under your spell
And you can throw me to the flames
I will follow you"

Nie wiem do końca, co o niej powiedzieć. Baaardzo lubię. Tutaj tylko powiem, że nieco delikatniejsza od innych i jest to miły odpoczynek w środku płyty od ostrych brzmień. Kojarzy mi się bardzo miło, jakoś tak. 


DROWN

"What doesn't kill you, makes you wish you were dead"

Omijając również epickie What You Need, Avalanche i Run, przechodzimy do piosenki, na którą mam niezłą fazę. Uwielbiam "Who will fix me now?" i tak dalej, zdecydowanie polecam odsłuchać.


BLASPHEMY

"You've got hell to pay, but you already sold your soul"

Również mam fazę, kocham ten numer 10. Bardzo lubię taką melodię, co jest w jednym momencie, przypomina mi jakieś takie duszki latające. Może trochę śmiesznie brzmię, ale uwielbiam go.


I to by było na tyle w dzisiejszym poście! Życzę Wam dużo śniegu, bo u mnie było długo mnóstwo bieli, a teraz tylko zamarznięte marne resztki za oknem. Tak czy owak - kocham zimę, to moja ulubiona pora roku, a śnieg jest super.

Kto z Was lubi Bring Me The Horizon? Macie już ferie? Wybieracie się gdzieś? 

A wczoraj byłam w McDonaldzie z .. babcią :D i siostrą, obżarłam się trzema paczkami małych frytek i sześcioma nuggetsami, sałatką i trzema brokułami w cieście, do popicia herbatkę - a potem wieczorem wepchnęłam w siebie kilka kawałków pizzy. Nawet nie wiem, ile, w połowie jedzenia przestałam liczyć. Obżartuch ze mnie! Byłam też w poznańskiej palmiarni, jak co roku i było bardzo fajnie.

~Alczens.

poniedziałek, 11 stycznia 2016

TOP 3 Ulubionych anime!

Moim hobby jest oglądanie anime! (Jeśli Twoją reakcją było: "MANGOZJEB", "NOŁLAJF", "IDIOTKA", "Niemająca pojęcia o prawdziwym życiu typowa nastolatka opętana przez szatana i nieświątobliwe japońskie seriale", to proszę - Zamknij. Okno. Z. Tym. Blogiem. A najlepiej w ogóle się zamnkij :D Nie no, żart).

Jeśli kogoś nie interesują wstępy, możecie ominąć kolejne ileś tysięcy linijek tekstu.

Eiceiw? Ęibul ćiwóm do ułyt. Do usazc ijcakaw (2 atal umet) ęlgąic ot ęibor. Uknoip - małaimuzorz ejowT !Aineiwordzop w mintatso eicśop.

^ Pewnie pomyślałeś/aś: to pewnie coś po japońsku! Otóż nie, toż to czysty #połlysz

Może i temat nie każdemu odpowiada - ale ostatnio mam niezła fazę, może i nawet obsesję, na punkcie japońskich kreskówek (w sumie nawet nie wiem - można nazwać anime kreskówką? Chyba tak, nie? Raczej na pewno). Moim ulubionym gatunkiem jest oczywiście FANTASTYKA i ROMANS oraz KOMEDIA, co stanowi może i dziwne połączenie, ale anime łączące (Kurde, istnieje coś takiego jak przedłużacz do słuchawek? Albo radio, które na zawołanie podchodzi bliżej?) te dwa rodzaje są z reguły naprawdę fajne. Ale lubię też te pełne AKCJI i po prostu fantasy, może nawet nie być romansu, bo takie czasami potrafią być wyjątkowo przesłodzone, której cechy nienawidzę - jak zapewne niektórzy wywnioskowali z poprzedniego posta. I takie podniosłe, kobita się patrzy na gościa, hyyy, hyyy, aaa, aaa, zaraz się zesrają popłaczą, co to będzie, muzyka w tle jak, kurde, z jakiejś sensacji (albo - w przypadku jeszcze gorszym - z horroru klasy B).

Coś więcej o anime na pewno napiszę, bo tak. Chce mi się. Jakiś inny głupi post.

Jak to się zaczęło? Skrócona historia z mej perspektywy:

" (STOPIEŃ I) Głupie anime, głupie, czemu się tym ludzie jarają!? Przecież to głupie jak kupa orki!!! 
(STOPIEŃ II) NO NIE, nawet moja najlepsza przyjaciółka?? Ona też? Co takiego jest w tym anime?
(STOPIEŃ III) <wreszcie obejrzała jeden odcinek swego pierwszego anime (Green Green, dla ciekawych - porąbane ecchi)> Całkiem fajne. Strasznie głupie. Ale, do jasnej choinki, fajne.
(STOPIEŃ IV) HYAUAU SNSNJKDJNKSJKN AMLALMKALKM OTAKUU DO ATAKUU

Właściwie każde anime oglądam w min. tydzień, maximum nawet rok. Serio, jak na razie obejrzałam tak naprawdę mało anime. Ile? 4? 3? -_- Za to oglądam.. y... 8 naraz? A planuję z tysiąc? Tak to wygląda. Ale oglądam, oglądam.

Wiem, mały numerek - 3, ale dla ciekawych moich animowych oglądowisk - możecie zajrzeć TUTAJ. Moje konto na AnimeZone. Wybrałam tak mało, bo mam 3 anime, które wielbię i kocham i tak dalej, resztę lubię. Tylko.

Koniec tego, do cholery, NAPRAWDĘ BARDZO KRÓTKIEGO "WSTĘPU".


MIEJSCE III

Kamisama Hajimemashita.


(SPOKO ONA NIE MA TAKICH OCZU)
Uwielbiam pana Tomoe, wejścia pana Kuramy, panią Nanami i naukę gry na flecie Mizukiego.

W skrócie - romans, fantasy, takie tam. Ale przede wszystkim: komedia. Taki ze mnie flaczek od śmiechu podczas oglądania, że łohoho. 
Polecam z całego serca, bo nie ma chyba sympatyczniejszego anime. KOCHAM. Genialne.

MIEJSCE II.

Fairy Tail.

Wcisnęłabym to również na pierwsze, bo jednak mam OGROMNY sentyment. 


Tu już mamy Shounen (dla niewtajemniczonych: z założenia dla małych chłopaczków), fantastyka, magia, miliardy walk i emocjonująca fabuła. 
Jednak naprawdę tylko 1 sezon i początek drugiego są naprawdę genialne. Bo teraz jest Tartaros arc i nie mogę tego oglądać, nie wiem, suche żarty, inne studio, wkurzające wszystko, w ogóle czarna dupa przepaść. Pierwszy sezon oglądałyśmy w wakacje 2015 z siostrą, dosłownie 15 albo 20 odcinków dziennie, jeśli to w ogóle możliwe, po prostu zupełna rozłąka z rzeczywistością. Ach, stare, dobre Fairy Tail... wróć!

MIEJSCE I.

FullMetal Alchemist (2003)





MOJA SIOSTRA PODUSZKĘ Z TYM:


Wielka. Faza. Na. To.

Serio, kocham to tak bardzo. Całe szczęście, przede mną jeszcze pełno odcinków i cały Brotherhood, czyli takie jakby odgrzanie kotleta, tylko tym razem bardziej trzymając się mangi. 
Jestem na 40 odcinku, ale znam całą serię na pamięć, bo siostra zdradziła wszystko -,-

Pełne akcji (niestety - NIE ROMANS! T_T), czasami smutne, niegłupie, anime fantasy. Opowiada o historii dwóch braci - Alphonse'a i Edwarda Elric w świecie alchemii. Chłopcy chcą odzyskać swoje ciała, które stracili po nieudanym przeprowadzeniu ludzkiej transmutacji. I w ogóle. Śmieszne często. Zarąbiste.
 W sumie napisałabym coś więcej, ale jutro sprawdzian z chemii i kartkówka z niemca! Wyobrażacie sobie? MASAKRA.

Także na tyle z opisów. 


ENVYYYYYYYYYYY


Znalezione obrazy dla zapytania fullmetal alchemist Envy


<3

DLA JASNOŚCI: TO CHŁOPAK!!!!!111

A teraz szybko kończę, nie chcę dostać pały.

Do zobaczenia w następnym poście! Mam pomysł na dziwną serię!

A Wy? Lubicie anime? Jakie jest Wasze TOP 3? Macie jutro sprawdzian z chemii?


~Alczens.

niedziela, 3 stycznia 2016

Moja mała biblioteka - "Rywalki" (recenzja).

Dzisiaj kontynuacja małe serii na blogu pt. Moja Mała Biblioteka. Dziś prawdopodobnie napiszę kolejny post do tej seryjki, aczkolwiek nic nie jest pewne - jeśli napiszę, opublikuję jutro.

Moja mała biblioteka - miejsce, w którym wszystko będzie o książkach, pisarstwie, czyli moim jednym z niewielu hobby. Będą tu też pojawiać się recenzje, od czasu do czasu, ale głównie będę sobie gadać o... książkowaniu.


Książka "Rywalki" jest z gatunku romans i fantasy, czyli moje ulubione. Najbardziej uwielbiam, kiedy jest fantastyka, czysta fantastyka, a na drugim planie, w tle, dzieją się ciekawe miłości i powstające związki. "Rywalki" dzieją się w przyszłości, jednak za bardzo tego nie widać. Po, zdaje się, trzeciej albo czwartej wojnie światowej, Stany Zjednoczone zmieniają się w królestwo Illei, w którym istnieje pewnego rodzaju drabina feudalna. Jedynki - członkowie rodziny królewskiej. Dwójki - zamożne i bogate rodziny. A ósemki - ci najbiedniejsi. Główna bohaterka - America Singer - należy do frakcji piątek i spotyka się z chłopakiem z szóstek. Tego typu związki pojawiają się bardzo rzadko i nie są tolerowane przez matkę Americi (nie wiem, czy dobrze odmieniłam). Wspomnę jeszcze, że autorka oszpeciła chłopaka imieniem Aspen, które za nic w świecie nie chce mi przejść przez gardło. Doprawdy, nie potrafię ścierpieć takich imion. Ale poczekajcie jeszcze, jak będzie miał na imię księciunio.

Ale hop, hop, hop, nie o tym jest książka. Niedługo zaczynają się Eliminacje na żonę księcia Illei, polegające na tym, że dziewczyny w wieku od szesnastu do, zdaje się, dwudziestu czy tam osiemnastu lat, zgłaszają się z wypełnionym formularzem dostarczonym pod ich dom przez rząd i najpierw czekają na wyniki, która z nich najlepiej się nadaje na zostanie księżniczką. Z każdego stanu wybierano po jednej zgłoszonej dziewczynie, w sumie będzie ich 35, a księciunio imieniem MAXON (tak, Maxon, nie mogłam przestać się chichrać. Nawet pasowało mu to imię, typowo księciulkowskie) będzie prowadzić te Eliminacje w pałacu królewskim, wycinając powoli grono licznych piękności, aż w końcu zostanie tylko jedna - królowa Illei. America zgłasza się pod przymusem, bo wcale nie zależy jej na małżeństwie z Maxonem, jednak matka - i co najdziwniejsze - jej chłopak Aspen zmuszają ją do zgłoszenia się. I oczywiście z wszystkich dziewczyn ze stanu to ona zostaje wybrana.

Do połowy "Rywalki" są naprawdę wciągające i ciekawe. Kiedy America wciąż jest w domu, a potem jej nieporadne początki w pałacu. A potem się zaczyna - ociekający księżniczkowatością klimat. Ciężko było mi go ścierpieć. Suknie, bale, różowa rzeczywistość. Jednak nie byłoby tak źle, gdyby nie ten cholerny Maxon - taki typowy księciulek na białym koniu, że to się nie dzieje. Najlepsze było, jak mówił do wszystkich kandydatek per "moja miła". I te ulizane włosy, garnitury, uprzejmość. Po prostu nie znoszę tego księciulka. Cukierkowatość na szczęście była miażdżona przez niektóre sceny i rebeliantów, aczkolwiek doprawdy - chłopakom nie polecam. 

Jeśli chodzi o dobre strony - naprawdę polubiłam Americę i Aspena. Była denerwująca Celeste, "ta zła", głupkowata przyjaciółka Marlee, surowa matka, zwariowana na punkcie chłopaków młodsza siostra, zdominowany przez chore ambicje starszy brat... ogólnie postacie dobrze wykreowane. 

Przeczytałam książkę, bo pomimo królewskiego klimatu naprawdę dobrze się ją czytało. Lekko i przyjemnie. Pomimo wypchnięcia miłości na pierwszy plan. I tego cholernego księciulka. Ale ogółem polecam dziewczynom w moim wieku, tym zakochanym albo i nie, bo można się odprężyć i oderwać od rzeczywistości. Większość na plus.

Fabuła: 7/10
Bohaterowie: 7,5/10 (przez Maxona)
Klimat: 3,5/10 (hah)
Łatwość w czytaniu (język): 9/10

Polecam w wolnej chwili pyknąć se taką książkę. Tymczasem ja jutro lecę do biblioteki szkolnej i wypożyczam Elitę, kolejną część. Pomimo wszystko jestem ciekawa końcówki.
Właśnie, jutro już cholerna szkoła... dobrze, że Wielkopolska ma ferie 15 stycznia. Tylko dwa tygodnie z wolną środą i lecimy

WIELKA SUPER-WAŻNA INFORMACJA: 2 luty o 24:00 odbędzie się koncert mojego najulubieńszego zespołu Imagine Dragons. Wybieram się na niego z moją przyjaciółką fanką i siostrą oraz z tatą koleżanki. Tak bardzo nie mogę się doczekać! Zaraz po feriach... aaach! Podniecam się! Spotkam kogoś z Was? :D

Pa!

~Alczens.