środa, 26 sierpnia 2015

Świt jest Przebudzeniem.

Hej! Dzisiaj taki post pisany, do którego zainspirowało mnie półjasne niebo.

Nie spałam dzisiaj całą noc. A właściwie nie spałam do piątej nad ranem. Zobaczyłam, jak słońce wstaje. Podciągnęłam żaluzje. Do mojego pokoju wkradły się snopy nikłego światła.

Nie widziałam wschodu słońca. Ale widziałam świt. Słońce dopiero się budziło. Otworzyłam okno i wyjrzałam na świat.
Kiedy znowu położyłam się do łóżka, oglądałam półmrok panujący w moim pokoju. Zakochałam się w nim. Nie widać było bałaganu w moim pokoju. Mrok go zasłaniał. A równocześnie widziało się kontury, światło muskało każdy przedmiot blaskiem tak, żeby można było uznać go za piękny. Kąty mojego pokoju skryły się w ciemnościach. Patrzyłam za okno. Wyglądało dziwnie: połowa nieba jasna, połowa ciemna. Fantastyczne.
Kiedy tak leżałam w łóżku, zauważyłam, że moja kołdra świetnie wygląda, kiedy jest schowana w półmroku. Zresztą, wszystko wyglądało pięknie.

Wolę wschody słońca niż zachody. To przebudzenie, kiedy wszystko wstaje. A nie, kiedy wszystko się chowa.

Zawsze myślałam, że wieczory są ładniejsze niż wczesne ranki. Ale nie miałam racji. W moich oczach życie się zaczyna o świcie, nie późną nocą. A ranny półmrok... naprawdę niesamowity.

Właśnie dziś obudziło się we mnie pragnienie, by codziennie wstawać o 5:00 rano, a w zimę zapewne później, bo słońce jest wtedy bardziej leniwe, i wsiąść na rower. Zależnie od humoru, miałabym słuchawki na uszach albo nie. Ale jestem pewna, że w plecaku miałabym sok marchewkowy.

Tak - takie dla mnie szczęście. Świt, rower, sok marchewkowy. No i muzyka.

Dlaczego sok marchewkowy? Pewnie dlatego, że zawsze kojarzył mi się ze zdrowiem. A świty też mi się w mózgu z jakiejś przyczyny z nim łączą. A rower to sport. A świt i muzyka to magia.

W ciągu tej nieprzespanej nocy także czytałam dużo o astronomii i wszechświecie. Ale o tym zrobię kiedy indziej osobny post. Myślę, że będzie cholernie głęboko - nibyinteligentny. -.-

Tu możemy dać koniec posta, ale jeszcze szybkie "Co u mnie?".

Będę miała papużkę falistą ^.^
Mama zadzwoniła w końcu wczoraj do koleżanki, która ma kontakt do pani sprzedającej papużki. Kiedyś już mieliśmy taką, ale to dosyć przykra historia, a szczególnie dla mnie (może kiedyś ją zdradzę...). Teraz będzie w moim pokoju, a nie w pokoju siostry. Zamierzam się nią dobrze opiekować. Nie tylko dlatego, że kocham zwierzęta. Nie tylko dlatego, że chcę, by jak najdłużej żyła. Nie tylko dlatego, że chcę ją widzieć w dobrym stanie i się z nią zaprzyjaźnić. Ale też dlatego, że powoli, małymi kroczkami buduję drogę do swojego marzenia, obecnie jednego z największych (zaraz po rowerze i soku marchewkowym ;p (nie no, (nawias w nawiasie w nawiasie, łał) żartuję. Piesek jest największym))), a mianowicie posiadanie psa. Chyba od roku, dwóch lat albo może i więcej próbuję rodziców na niego namówić. Zdaję sobie sprawę, jaka to odpowiedzialność, ale jestem gotowa ją przyjąć. A jeśli będę się dobrze zajmować papużką, to pokażę rodzinie, że jestem odpowiedzialna. Co prawda papuga  a pieseł to inna para kaloszy, ale może chociaż trochę uda mi się pokazać swoją determinację.

O i papużka będzie samczykiem i będzie mieć na imię Draco (od Malfoya, hihi) albo Natsu (z ulubionego anime). Pewnie nauczę ją mówić "Cześć Ala", bym zawsze o powrocie do domu słyszała takie miłe powitanie.

(Nie wiem, czemu pogrubiłam czcionkę, tak żeby się wyróżniało).
No to na tyle! Do zobaczenia w następnym poście.

~Alczens.

wtorek, 25 sierpnia 2015

Stoliczku, nakryj się!

Jedzenie. Jedzenie. Jedzenie.

No tak. Czasami mam takie ataki zwierzęcego instynktu.

A tak w ogóle to cześć.



Ciacha, spaghetti, kotlety schabowe, ziemniaki, frytki, kurczak, majonez, jajka, naleśniki, placki, cukierki, lody... ja nie mogę. Przecież jedzenie to po prostu sztuka. To magia. To niesamowite odczucia, które dzięki naszym ukochanym kubkom smakowym mogą zostać odkryte. 



Jest kilka czynników tworzących z jedzenia coś wspaniałego, a konkretnie:

  • Wygląd.
  • Smak.
  • Zapach.
Zapewne zapomniałam o najważniejszych rzeczach, bo tak to mam w zwyczaju, ale już mniejsza  z  tym.

Opowiem teraz taką historię głodnej Ali z Paryża. Bolały mnie nogi, byłam zmęczona, a kochani Paryżanie akurat mieli cholerną siestę, co prowadziło do zamknięcia większości restauracji. Razem z moją ekipą rodzinno - przyjacielską wybrałyśmy się do jednej z niewielu otwartych knajp. Daleko od głównych dróg. Ale spodziewałyśmy, że jedzenie przynajmniej będzie miało smak. No cóż - czekał nas ogromny zawód. Moja siostra zamówiła "tagiatelle", które okazało się zwyczajnymi rurkami w sosie wyjątkowo gęstym jak na sos, ponoć śmietankowym. Ja zażyczyłam sobie udko kurczaka z sosikiem i frytkami (od pewnego czasu jestem wielbicielką frytek), tyle że to udko było KOMPLETNIE nieprzyprawione. Tylko frytki i sos były w porządku. Była do tego także sałata.
Ale co z tego, że jedzenie było okropne? Tam była głodna Ala. No cóż. Co tu dużo mówić. Zjadłam wszystko, co miałam na talerzu. Zmiotłam to. Sałata, kurczoj, frytki. No ale czy to wystarczy? O niee. Makaron siostry, która zjadła tylko kilka kęsów, również wylądował cały  w moim żołądku. Na dodatek podjadałam jeszcze danie mamy. Ja naprawdę nie wiem, jak to zrobiłam. Do dziś się zastanawiam, dlaczego po tej wyżerce byłam jeszcze głodna. A to NIE BYŁY małe porcje, przysięgam. 




A co jest miłością? Kotlet schabowy z frytkami. Ostatnio mam fioła na punkcie tego dania. Jem nawet największe porcje. Jesteśmy w restauracji, ja zamawiam kotleta, a kelner przynosi mi wielkie na cały talerz mięso. Rodzice zawsze mówią: "Ala ty chyba tego całego nie zjesz". A co się dzieje potem? Z prędkością całkiem sporą kotlet jest już w trakcie trawienia. 
I jeszcze zawsze jest mi gorąco po posiłku. I jestem cała spocona. To trochę dziwne, ale dla mnie jedzenie to jest po prostu sport i sztuka. Jestem obżartuchem. Łakomczuchem. Ale no co zrobić, jak widzisz spaghetti, do jasnej ciasnej?! Nie można się tak po prostu gapić!

Nawet pisząc tego posta, tu i teraz, jestem głodna. Zamierzam go opublikować dopiero jutro (dwudziesty piąty), ale wiedzcie, że zaraz pójdę zjeść brzoskwinię. Albo pojadę kupować zeszyty. Nie wiem, gdzie mnie życie pociągnie.
Do zobaczyska!

~Alczens.

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Działka nad jeziorem.

Cześć! Wczoraj wróciłam z działki nad jeziorem. Jej historia jest prosta - dawno temu mój tata, kiedy był jeszcze małym chłopcem, wraz z moimi dziadkami wybudowali sobie mały domek w również niedużej miejscowości. No i przyjeżdżali tam na wakacje, wypoczywali, dbali o działkę itp. Teraz przeszło to dalej, na kolejne pokolenie. Teraz ja z siostrą oraz rodzicami przyjeżdżamy tam i historia się powtarza - wypoczywamy, dbamy o działkę itp.
Przez ostatnie sześć dni nie było mnie w domu z powodu wyjazdu. Bardzo często jestem nieobecna w weekendy. Uwielbiam tam jeździć. Jest tam jezioro, a ja jako miłośniczka wody od razu wpakowuję się w nią i pływam tak długo, jak mogę. Nie mam pojęcia, skąd się wzięło to moje zamiłowanie do wody. Oraz przyrody.


Chociaż nie można powiedzieć, że jest tam zupełny spokój (dziadygi w zdezelowanych autkach szpanujący swoją "szybką" jazdą i muzyczką typu "Ja uwielbiam ją, ona tu jest i tańczy dla mnie...", wrzeszczący małe chłopaczki w jeziorze robiący zadymę i nieświadomie wprowadzający Cię w stan wściekłej mokrej kury, pijaczki przy barze świetnie się bawiący czy inne czynniki), to bardzo lubię tam przyjeżdżać.



I tak się zastanawiam... czy historia znów się nie powtórzy i za kilkanaście lat nie przyjadę tam ze swoim mężem i dziećmi? Czy wyremontuję ten już stary domek... ciekawe, jak to będzie. Historia lubi zataczać koła, życie nam płata figle. Cóż. Poczekam. :)

~Alczens.

niedziela, 16 sierpnia 2015

Wyjazd do Czech #2

Cześć! Dwa dni temu wróciłam z Czech i podzielę się z Wami resztą wyjazdu. W piąty dzień wybraliśmy się na górę, której nazwę oczywiście zapomniałam, bo zawsze zapominam, ale było na niej bardzo ładnie. Na szczycie znajdowała się mała wiata.



Po zakończonej wycieczce udaliśmy się do dużego pałacu, na którego terenie znaleźliśmy świątynię dumania, teren do gry w golfa, dwa jeziora i piękne widoki. 



Gdy zajrzałam do jednego piwnicznego okna, ujrzałam całkiem ciekawą zdezelowaną piwnicę:


Tego dnia odwiedziliśmy Mariańskie Łaźnie (e tam, one są marsjańskie), czyli uzdrowisko, na którego terenie był bardzo ładny park. Zobaczyliśmy także występ tańczącej fontanny.




 Następny dzień, czyli szósty, spędziliśmy na otwartych basenach. Była tam zjeżdżalnia, na której wszyscy śmigali, a ja sobie zjeżdżałam z jakiejś przyczyny wolno jak ślimak. Mogłam przemyśleć dokładnie każdy aspekt mojego życia, podczas gdy mój tata przede mną jechał jak szalony -.-
Kilku chłopaków przed nami zdejmowali gacie, ponoć żeby szybciej zjeżdżać, bo bez kostiumu jest mniejsze tarcie, ale dla mnie wyglądało to tak, jakby przed zjechaniem pokazywali nam gołe tyłki.
W każdym razie było super! Uwielbiam baseny, wodę i tak dalej!



Siódmy dzień polegał na przejściu się na dwie góry, potem pojechaliśmy na inne baseny, na których była choć krótka zjeżdżalnia, bardzo szybka i fajna. Było cudownie! Nie mam zdjęć z tego dnia, bo moja kochana komórka się ciągle się rozładowuje, khym khym.

To ostatni wyjazd tegorocznych wakacji. Teraz mam dwa tygodnie domowej sielanki, ale najprawdopodobniej namówię rodziców na termy maltańskie, tarnowskie i na przechadzkę po Starym Browarze. Mam nadzieję jeszcze coś przeżyć.

Do zobaczenia!

~Alczens.

niedziela, 9 sierpnia 2015

Wyjazd do Czech #1

Cześć!
Tak jak mówiłam, 6 sierpnia wyjechałam do Czech na 7 nocy z rodzinką. Jest fajnie. Pierwszy dzień był spokojny, kiedy przyjechaliśmy około 15:00, poszliśmy na mały deser, wypoczęliśmy po podróży samochodem. Potem z siostrą do późna oglądałyśmy odcinki Fairy Tail, czyli takiego jednego anime, w które razem się bardzo wciągnęłyśmy  .

Drugi dzień - o ok. 10:00 rano wyjechaliśmy do Karlovych Warów (nie jestem pewna, jak to się pisze, już zapomniałam), czyli urokliwej czeskiej mieściny. Napiliśmy się kilku wód zdrojowych, za którymi szczerze nie przepadam, no ale przynajmniej są zdrowe.




(nie wiem co to za ludzie ale niech będą).





Potem weszliśmy na jedną z gór w pobliżu miasteczka. Odwiedziłyśmy z siostrą motylarnię nieopodal wieży na szczycie, gdzie można było obejrzeć wspaniałe, ogromne motyle! 

Również na terenie wieży biegały sobie swobodnie pawie. Była także dysząca w upale świnka leżąca za ogrodzeniem.











Z trzeciego dnia nie mam zdjęć, bo moja komórka odmówiła posłuszeństwa z powodu mojego zaniedbania - rozładowała się i długo leżała bez ruchu.

W każdym razie, wchodziliśmy wtedy na inną górę, do której droga była zalesiona i dzika. Było bardzo fajnie! Na szczycie była wieżyczka, ale nie miałam już siły na nią wchodzić. Była kamienna i wyglądała jak rodem z średniowiecznych baśni.

Czwarty dzień, czyli dzisiejszy, polegał na zwiedzaniu kilku miejscowości. Odwiedziliśmy kilka ciekawych parków. 


Na tym kończę relacje z czterech pierwszych dni! Do zobaczenia wkrótce (chyba).

~Alczens.

niedziela, 2 sierpnia 2015

4 dni w Paryżu.

Hej, wróciłam już z Paryża i zamierzam podzielić się  z Wami niesamowitymi doświadczeniami.

Przede wszystkim, na wstępie, parę informacji: w zeszłym roku również byłam w Paryżu. Może się wydawać, że bez sensu jest pojechać znowu w to miejsce, ale uwierzcie mi - naprawdę warto zobaczyć to miasto i wrócić do niego od razu po roku. Poza tym, nie byłam tym razem w Wersalu, Luwrze, muzeum figur woskowych i wielu innych miejscach które odwiedzałam w 2014 r. Ta wycieczka była głównie przeznaczona dla młodszych, bo odwiedziliśmy dwa parki rozrywki, a mianowicie Disneyland i park Asteriksa, w pozostałe dwa dni zwiedzaliśmy różne zaułki Paryża.

Disneyland to miejsce, w którym czuję się sobą. W powietrzu pachnie magią, jest tam pięknie. Dbałość o szczegóły, atrakcje, miła obsługa... wszystko jest zrobione na 100%. Pomimo tłumów, których w zeszłym roku aż tyle nie było, naprawdę dobrze się tam czułam. Mimo bólu nóg, wszystko było super. Trudno tam przejmować się bodźcami zewnętrznymi, normalne problemy zmniejszają się. Bardzo polecam tam przyjechać, moją ulubioną atrakcją jest Big Thunder Mountain we Frontierland.


Oczywiście mogłeś znaleźć tutaj mnóstwo bohaterów filmów Disneya.

W ukrytej jaskini przy zamku chował się niesamowicie zrobiony smok (wiem, mało widać).


Centrum Disneylandu - cudowny 
zamek.



A tu domek strachów, bardzo majestatyczny, jednak straszniejszy z zewnątrz, niż wewnątrz. Po prawej 3PO (jestem fanką Star Wars, na symulatorze jazdy statkiem kosmicznym nie obyło się bez zdjęć).

 A tu kilka zdjęć ptaków oraz ryby z Paryża i parku Asteriksa: 



No i Paryska dama. Tło takie paskowane, bo panoramę robiłam.


Miałam okazję zjeść smaczny krem Brule (nie wiem, jak się pisze, czyta się Bryle). Wygląda niezbyt apetycznie, ale to tylko skorupa, pod spodem był rozpływający się w ustach waniliowy kremik.


 Przechodzimy do tego właśnie parku, którego centrum była góra z Asteriksem na szczycie.


W Parku Asteriksa odkryłam swoje prawdziwe zamiłowanie do kolejek górskich. Na  początku weszłyśmy z ciocią, przyjaciółką, siostrą i mamą (byłam z nimi w Paryżu) na kilka atrakcji wodnych, bardzo delikatnych, potem na nieco mocniejszą rwącą rzekę, a potem na... Ozyrysa. Trudno opisać uczucia podczas jazdy tą kolejką górską. 


(Tutaj ktoś nagrał ten ekstremalny rollercoaster).

Nogi dyndają Ci w powietrzu. Wagonik jest przyczepiony z góry. Jak to u mnie wyglądało? Jechałam, nie zamknęłam ani razu oczu, nie wrzeszczałam. Nie byłam w stanie. Od pierwszego zjazdu czułam tylko szok i lekki strach, ale oszołomienie nie dopuściło przerażenia do głosu. Było to szybkie. Wysokie. Niesamowite!! 
Czułam duże bóle głowy, która odchylała mi się do przodu i do tyłu. Zdawało mi się, że moje serce zwolniło tempo i zrobiło się ciężkie, jakby z ołowiu. Chwiałam się w foteliku, czułam się tak, jakbym ja była strasznie wolna, a kolejka cholernie szybka. Widziałam swoje stopy, nade mną, widoki wokoło, ale rozmywały się za szybko, by cokolwiek zapamiętać. SZOK. Ale po tej kolejce czułam się wspaniale, pomimo nóg z waty. Jak nowo narodzona. Dla takich rollercoasterów warto żyć!! Uwielbiam je. Na Ozyrysie odkryłam to zamiłowanie, pomimo, że ciągle odczuwam lekki strach lub panikę przy wejściu na któryś z nich. Potem byłyśmy na kilku pomniejszych kolejeczkach, łódce dyndającej z boku na bok, koniu trojańskim (trudno to opisać, znajdziecie filmy na YT), dwóch łódkach, które miały ogromny spadek w dół, po którym było się CAŁYM mokrym (w parku stały suszarki, do których się wchodziło i suszyło za 2 euro) na bobsleyach... dużo tego było. Ludzi było mniej niż w Disneylandzie, ale trudno mi powiedzieć, gdzie było lepiej. Kocham obydwa te miejsca i muszę tu jeszcze przyjechać!

Już tęsknię za Paryżem. Kocham to miasto. Polecam tam przyjechać, mają dobre naleśniki i gofry B).

Po powrocie otrzymałam swoją drugą płytę Imagine Dragons - Night Visions oraz The Sims 4. Kupiłam te rzeczy za kaskę ze stypendium comiesięcznego, za średnią powyżej 5,00 i wzorowe zachowanie. Ech, te przechwałki -_- Sorki.

Do zobaczenia!

~Alczens.

Liebster Blog Award!

Cześć! Dzisiaj przychodzę do Was z Liebster Blog Award. Większość z Was pewnie wie, co to jest, ale wyjaśnię: to nagroda dla bloggera za dobrze wykonaną pracę (hehe). Dziękuję bardzo za nominację Hazel, której blog znajdziecie tutaj. Czuję się zaszczycona :).



1. Co byś chciała zmienić w swoim życiu? 

Chciałabym mieć chłopaka :xx. Hehe, no ale jestem za młoda, dlatego czekam.
Ech, ale idiotycznie wyszło. Chciałabym... no nawet nie wiem, jest szczęśliwa. Zazwyczaj. Może trochę więcej pieniędzy...

2. Czego się najbardziej boisz?
Przyszłości (że nie zdobędę pracy, męża, przyjaciół itp.), os, szerszeni i swoich myśli oraz tego, że ktoś je odkryje. 

3. Wolałabyś się cofnąć w czasie, czy skoczyć w przyszłość?

Nawet nie wiem. Chyba cofnąć w czasie, mogłabym... albo nie, w przyszłość, bo w 2016 r. powrócą Gorillaz. 

4. Co zawsze poprawia Ci humor?

Muzyka i wpędzanie się w zły humor (to trochę dziwne).

5. Uważasz, że masz wszystko czego potrzebujesz do szczęścia?

No... nie wszystko. Przydałby się ten wspomniany już chłopak. I... nie wiem, a tam. Jest mi dobrze.

6. Gdybyś była na jeden dzień duchem, co byś zrobiła?

Oglądałbym chłopaka, który mi się podoba, 24 godziny na dobę. I odwiedziłabym kilku zmarłych ludzi z mojej rodziny, których bym chciała poznać. 

7. Wymarzona praca?

Pisarka, zdecydowanie.

8. Co Cię najbardziej denerwuje innych osobach?

Kiedy nie są oryginalni i ode mnie coś ściągają, np. styl rysowania, kupują, to co ja, po prostu nie mają swojego ego, tylko wszystko tak jak ja. Albo jak inne osoby. Nie lubię też fałszywości i nieuczciwości, kłamstw i zadufania w sobie.

9. Gdzie chciałabyś być w tej chwili?

W Disneylandzie/domu chłopaka, który mi się podoba (Jezus Maria, muszę już z tym skończyć)/Parku Asteriksa/Na plaży/Przy basenie.

10. Lubisz dzieci?
Hm, często mnie wkurzają, jeśli są hałaśliwe i niewychowanie, ale są do zniesienia.

11. Gdybyś miała taką możliwość, do jakiej książki byś się przeniosła i dlaczego?

O cholera, trudne pytanie, zaraz poleci ciąg książek. Harry Potter, Władca Pierścieni, Miasto Kości, Eragon, Percy Jackson, Hobbit, i pełno innych fantasy. Dlaczego? Chciałabym poznać tamtejszych bohaterów i zapoznać się z magią, pomagać  w zwalczaniu zła.

Fajne pytania! Jeszcze raz dzięki za nominację. Przypominam, że byłam w Paryżu i jeszcze dzisiaj, albo jutro, pojawi się post opisujący mój pobyt. Natomiast 6 sierpnia wyjeżdżam do Czech i znowuż będzie przerwa. Ach, blogowanie to jednak trudna sprawa. Ale jest fajnie!

A teraz ode mnie pytania. Nominuję: cordeliesztukaparzeniaherbatynakrancumarzendevil-my-worldin-this-darkness-i-see-colors i viveere. Wiele blogów, które lubię, pominęłam, za co przepraszam, ale po prostu wydaje mi się, że LBA albo na nie nie pasuje, albo nie za dobrze znam autorki, albo po prostu z lenistwa nie chce mi się komentować. :/ Oczywiście nie musicie pisać odpowiedzi, LBA to tylko zabawa i do niczego nie zmuszam i na pewno się nie obrażę, jeśli nie chcecie tego robić. :)

Oto pytania do Was (dałam tylko 7, żebyście nie musiały się męczyć):

1. Czy przetrwałabyś 10 dni bez innych ludzi, w kompletnym odosobnieniu?
2. Jaki kolor najlepiej odzwierciedla Twoją osobowość?
3. Jakie jest miejsce, w które chciałabyś wyjeżdżać co rok?
4. Gorsi są fałszywi przyjaciele czy zupełna samotność?
5. Mając 1.000.000 zł do wydania w ciągu jednego dnia, co byś kupiła?
6. W które zwierzę chciałabyś się zmienić na dwie noce?
7. W której książce odnalazłabyś przyjaciela?

Pozdrawiam,
~Alczens.